Urokliwa (zimowo-mokra) Magurka Wilkowicka
Sobota, 29 kwietnia 2017
· Komentarze(0)
|
Kategoria CH2, Full suspension z Krzychem, Górskie wojaże |
Pierwszy raz w górach tego roku, choć pogoda mogła by skutecznie odstraszać od jazdy to czerpałem przyjemność ze zjazdów i widoków. Przy pierwszym podjeździe lekko się śmiałem z tego co nas tam zastało
Trzeba było szybko się ubierać, z cienkich bluzek na podjeździe aby się nie zapocić do zestawu chroniącego przed strumyczkami płynącymi po ścieżkach - tak, długa część jednego z Boxerów tak wyglądała.
Boxery są ogólnie wymagające, ale z kolejnym zjazdem idzie płynniej i pewniej, do tego słońce pod koniec tego tripa obsuszyło kilka korzennych fragmentów. Jest też troszkę elementów do zabawy, hopki naturalne i układane z dużych kamieni, a także bandy z głębokimi kałużami ;)
Po drugim zjeździe zjechaliśmy pod samochód, wyrzuciłem zbędne rzeczy skoro co zjazd jesteśmy blisko samochodu, do tego zrobiło się cieplej więc kilka zapasowych ciuszków odpadło. Podjechała osobówka z rowerem, patrzymy kto wysiada a to całkiem ładna dziewczyna, sprzęt niczego sobie i rozpoczyna Krzysiek rozmowę. Zaczekała na nas chwilę i wspólnie podjeżdżamy na górę, zaproponowała Kryśkę i poprowadziła na jej początek. Trasa inna od Boxerów, średni spadek mniejszy więc dłużej się zjeżdżało, bardziej kręty i płynniejszy, co nie znaczy że było łatwiej utrzymać równe tempo, bo źle pokonany zakręt spowalniał. Zaskoczyła mnie ścianka pod koniec, Krzysiek zjechał, mnie wewnętrzny hamulec zatrzymał i nie chciałem go przełamywać, ale jest cel na kolejną wizytę.
Trzeba było szybko się ubierać, z cienkich bluzek na podjeździe aby się nie zapocić do zestawu chroniącego przed strumyczkami płynącymi po ścieżkach - tak, długa część jednego z Boxerów tak wyglądała.
Boxery są ogólnie wymagające, ale z kolejnym zjazdem idzie płynniej i pewniej, do tego słońce pod koniec tego tripa obsuszyło kilka korzennych fragmentów. Jest też troszkę elementów do zabawy, hopki naturalne i układane z dużych kamieni, a także bandy z głębokimi kałużami ;)
Po drugim zjeździe zjechaliśmy pod samochód, wyrzuciłem zbędne rzeczy skoro co zjazd jesteśmy blisko samochodu, do tego zrobiło się cieplej więc kilka zapasowych ciuszków odpadło. Podjechała osobówka z rowerem, patrzymy kto wysiada a to całkiem ładna dziewczyna, sprzęt niczego sobie i rozpoczyna Krzysiek rozmowę. Zaczekała na nas chwilę i wspólnie podjeżdżamy na górę, zaproponowała Kryśkę i poprowadziła na jej początek. Trasa inna od Boxerów, średni spadek mniejszy więc dłużej się zjeżdżało, bardziej kręty i płynniejszy, co nie znaczy że było łatwiej utrzymać równe tempo, bo źle pokonany zakręt spowalniał. Zaskoczyła mnie ścianka pod koniec, Krzysiek zjechał, mnie wewnętrzny hamulec zatrzymał i nie chciałem go przełamywać, ale jest cel na kolejną wizytę.