Mokra eksploracja
Niedziela, 5 czerwca 2016
· Komentarze(0)
|
Kategoria CH2 |
Ruszyłem za cmentarz do lasu, na Lędziny standardową trasą. Poźniej udałem się na hałdę kopalni Ziemowit, wypchałem i ujrzałem całkiem niezłe widoki, jest kilka miejsc do treningu zjazdów też.
W poszukiwaniu nowego max terenowego wariantu na Klimont udaje się przez mokre lasy i docieram jak zawsze. Po odpoczynku na wzniesieniu ruszam dalej wystrzegając się asfaltów, więc jadę na pogranicze Miasta ostatnio wyszukaną trasą. Jadąc o zgrozo asfaltem do Mysłowic czym prędzej uciekam do lasu i zaczyna się mokra eksploracja całkowicie nowych ścieżek. Wysokie trawy, które jeszcze nie wyschły po popołudniowym deszczu zmoczyły buty, ale nie było źle, znalazła się wysypana tłuczniem ścieżka i krążyłem nią i innymi leśnymi ścieżkami aż wyjechałem na dzielnicę Ławki. Kawałek asfaltem podjechałem i skręciłem wzdłuż torów, które prowadzą mnie z powrotem do wysypanej tłuczniem ścieżki. Lecę dalej wzdłuż nich, raz po nich raz obok, zależnie od wielkości wyrw pomiędzy podkładami. Odbijam kilka razy w stronę pól by sprawdzić czy jest jakaś sensowna ścieżka, ale zwykle prowadzi mnie to pod ambony, które na skraju lasu i pól występują dość gęsto. W końcu pola się kończą i jest ścieżka, którą przebijam się w poprzek asfaltu i podjeżdżam przy Kępie. Od Krasów jadę już asfaltem do domu
W poszukiwaniu nowego max terenowego wariantu na Klimont udaje się przez mokre lasy i docieram jak zawsze. Po odpoczynku na wzniesieniu ruszam dalej wystrzegając się asfaltów, więc jadę na pogranicze Miasta ostatnio wyszukaną trasą. Jadąc o zgrozo asfaltem do Mysłowic czym prędzej uciekam do lasu i zaczyna się mokra eksploracja całkowicie nowych ścieżek. Wysokie trawy, które jeszcze nie wyschły po popołudniowym deszczu zmoczyły buty, ale nie było źle, znalazła się wysypana tłuczniem ścieżka i krążyłem nią i innymi leśnymi ścieżkami aż wyjechałem na dzielnicę Ławki. Kawałek asfaltem podjechałem i skręciłem wzdłuż torów, które prowadzą mnie z powrotem do wysypanej tłuczniem ścieżki. Lecę dalej wzdłuż nich, raz po nich raz obok, zależnie od wielkości wyrw pomiędzy podkładami. Odbijam kilka razy w stronę pól by sprawdzić czy jest jakaś sensowna ścieżka, ale zwykle prowadzi mnie to pod ambony, które na skraju lasu i pól występują dość gęsto. W końcu pola się kończą i jest ścieżka, którą przebijam się w poprzek asfaltu i podjeżdżam przy Kępie. Od Krasów jadę już asfaltem do domu