Bielskie single - Enduro Trails
Sobota, 23 kwietnia 2016
· Komentarze(0)
|
Kategoria CH2, Górskie wojaże |
Rafał, którego niedawno poznałem na Sobieskim w Jaworznie zbierał ekipę na jednodniowy wyjazd na single do Bielska. Bez wahania zdecydowałem się i tak oto w czwórkę ruszyliśmy przed 10 na Bielsko. Nieco wcześniej wyrzuciliśmy Benka z auta a to dlatego, że on nie na rower a pobiegać po górach miał zamiar. Samochód zostawiliśmy na Olszówce Górnej i z grubej rury po niecałym kilometrze stromy wypych, za to szybciej byliśmy u szczytu niż spod Błoni.
Na pierwszy ogień idzie Twister, a że jest on wysypany tym drobnym kamyczkiem to się zawiodłem że nie ma tak dobrej trakcji i lekko mówiąc jechałem jak na procesji. W trakcie się rozkręciłem ale liczyłem że znacznie szybciej i zgrabniej będę pokonywał tego Twistera.
Z samego dołu podjeżdżamy właściwym szlakiem do góry, udaje się złapać fajne równe tempo i choć przełożenia mam dość twarde jak na takie podjazdy to dałem radę bez kryzysów. Ruszamy na DH plusa, wydaje mi się, że nieco w nieznaczących miejscach się zmienił ale generalnie to samo. Hopki obleciane i kolegą postarałem się cyknąć coś dobrego.
Dalej ponownie na górę i z większą przyjemnością podjechałem bo zrzuciłem z siebie bluzkę i było przyjemnie chłodno. Wołają koledzy, że na Twistera, a ja niechętny bo nie szło mi tam dobrze, ale namówili mnie szybko bo ich zdaniem przy drugim razie jest się już wyćwiczonym i lepiej się jedzie. Mieli rację, nie wymiatałem ale fajnie wysoko w bandach się trzymałem i z niezłą prędkością z nich wychodziłem, też mniej dotykałem klamek.
Nieco się już wypaliliśmy, więc zanim na single jedziemy do schroniska coś zjeść. Po regeneracji mały kawałek zjeżdżamy do "Starego zielonego" i ruszamy tym fajnym szlakiem, chyba najprzyjemniejszym.
Szczególnie pierwsza polowa mi się podoba, w drugiej te korzenie mnie poniosły trochę ale się wyratowałem zatrzymując się hamulcami i łapiąc drzewka. Ten singielek powtórzyliśmy jeszcze raz i zjechaliśmy już do samochodu, bo po Benka trzeba podjechać w stronę Brennej.
Na pierwszy ogień idzie Twister, a że jest on wysypany tym drobnym kamyczkiem to się zawiodłem że nie ma tak dobrej trakcji i lekko mówiąc jechałem jak na procesji. W trakcie się rozkręciłem ale liczyłem że znacznie szybciej i zgrabniej będę pokonywał tego Twistera.
Z samego dołu podjeżdżamy właściwym szlakiem do góry, udaje się złapać fajne równe tempo i choć przełożenia mam dość twarde jak na takie podjazdy to dałem radę bez kryzysów. Ruszamy na DH plusa, wydaje mi się, że nieco w nieznaczących miejscach się zmienił ale generalnie to samo. Hopki obleciane i kolegą postarałem się cyknąć coś dobrego.
Dalej ponownie na górę i z większą przyjemnością podjechałem bo zrzuciłem z siebie bluzkę i było przyjemnie chłodno. Wołają koledzy, że na Twistera, a ja niechętny bo nie szło mi tam dobrze, ale namówili mnie szybko bo ich zdaniem przy drugim razie jest się już wyćwiczonym i lepiej się jedzie. Mieli rację, nie wymiatałem ale fajnie wysoko w bandach się trzymałem i z niezłą prędkością z nich wychodziłem, też mniej dotykałem klamek.
Nieco się już wypaliliśmy, więc zanim na single jedziemy do schroniska coś zjeść. Po regeneracji mały kawałek zjeżdżamy do "Starego zielonego" i ruszamy tym fajnym szlakiem, chyba najprzyjemniejszym.
Szczególnie pierwsza polowa mi się podoba, w drugiej te korzenie mnie poniosły trochę ale się wyratowałem zatrzymując się hamulcami i łapiąc drzewka. Ten singielek powtórzyliśmy jeszcze raz i zjechaliśmy już do samochodu, bo po Benka trzeba podjechać w stronę Brennej.