Murcki + Lędziny
Sobota, 4 lipca 2015
· Komentarze(0)
|
Kategoria Murcki Trials |
Po grilu pojechałem skakać na Murckach, głucho cicho nikogo nie było. Uzbrajam się w ochraniacze i słyszę "to i tak nic ci nie da"
od dołu Robert podjeżdżał na sowim XCku. Zamieniliśmy dosłownie trzy słowa, spieszył się do domu bo czeka go podróż do Dortmundu już następnego dnia o świcie.
Zjechałem w sumie dwa razy, stwierdziłem że trzeba pojeździć a skakanie zostawić gdy kogoś zastanę lub z kimś przyjadę, poza tym ale nudne i długie jest wypychanie z samego dołu trasy na górę, samemu to się można zanudzić. Więc do Lędzin jechałem sobie lasem, ścieżką jaką sobie kiedyś na dziko sprawdziłem. Podjazd na Klimont i rozmyślanie o napędzie, czy w 1x9 nie zabraknie mi lekkich przełożeń. Dodatkowo sprawdza się dzisiejszy mini upgrade napędu - mocno zużytą zębatkę 34t zamieniłem na zakupioną używaną lecz w bardzo fajnym stanie zębatkę 32t. Nawet nie zauważyłem różnicy w przełożeniach więc motyw 32 ząbków na korbie przy napędzie 1x9 zdaje się sensowny.
Wracam w strone domu przez Imielin, słyszę głośną muzyke i przypominam sobie o dniach miasta, ale jakoś nie ciągnie mnie jechać oglądać co się dzieje i kto gra.
Jadąc przez pola przy autostradzie prawie zaliczam glebę, jadąc po zarośniętej gruntówce zmieniałem pas by nie dostać od gałęzi. Zaskoczył mnie rów ukryty pod wysokimi trawami, wpadłem i czułem jak koło szoruje o jego krawędź i nie che się wspiąć. Rower się przechyla i się ewakuuję zeskakując na nogi, robię jeszcze z pędu kilka kroków nie wypuszczając roweru z ręki. Prawa z nie wyjaśnionych przyczyn chciała dalej jechać na rowerze - i słusznie bo nie szorował on po ziemi.
Do powrotu został krótki odcinek terenowy przemieszany z szosą.
od dołu Robert podjeżdżał na sowim XCku. Zamieniliśmy dosłownie trzy słowa, spieszył się do domu bo czeka go podróż do Dortmundu już następnego dnia o świcie.
Zjechałem w sumie dwa razy, stwierdziłem że trzeba pojeździć a skakanie zostawić gdy kogoś zastanę lub z kimś przyjadę, poza tym ale nudne i długie jest wypychanie z samego dołu trasy na górę, samemu to się można zanudzić. Więc do Lędzin jechałem sobie lasem, ścieżką jaką sobie kiedyś na dziko sprawdziłem. Podjazd na Klimont i rozmyślanie o napędzie, czy w 1x9 nie zabraknie mi lekkich przełożeń. Dodatkowo sprawdza się dzisiejszy mini upgrade napędu - mocno zużytą zębatkę 34t zamieniłem na zakupioną używaną lecz w bardzo fajnym stanie zębatkę 32t. Nawet nie zauważyłem różnicy w przełożeniach więc motyw 32 ząbków na korbie przy napędzie 1x9 zdaje się sensowny.
Wracam w strone domu przez Imielin, słyszę głośną muzyke i przypominam sobie o dniach miasta, ale jakoś nie ciągnie mnie jechać oglądać co się dzieje i kto gra.
Jadąc przez pola przy autostradzie prawie zaliczam glebę, jadąc po zarośniętej gruntówce zmieniałem pas by nie dostać od gałęzi. Zaskoczył mnie rów ukryty pod wysokimi trawami, wpadłem i czułem jak koło szoruje o jego krawędź i nie che się wspiąć. Rower się przechyla i się ewakuuję zeskakując na nogi, robię jeszcze z pędu kilka kroków nie wypuszczając roweru z ręki. Prawa z nie wyjaśnionych przyczyn chciała dalej jechać na rowerze - i słusznie bo nie szorował on po ziemi.
Do powrotu został krótki odcinek terenowy przemieszany z szosą.